Test GM: Shaker

Kiwam lekko głową i uśmiecham się lekko:
- Ta destrukcja przeszła w tamtym kierunku... - wzkazałem palcem drogę którą obrała Lina :p

Dzięki stary - rzekł szermierz i po chwili pobiegł w kierunku, który mu wskazałeś.
Myślałeś, że to koniec, jednak ten zwariowany dzień jeszcze się nie skończył.
Od strony bramy z dzikimi okrzykami biegli na wpół przypaleni bandyci. W ich oczach widać żądze mordu.
Co robisz??

Spoglądam się w stronę w którą udała się Lina i szermierz... Spoglądam to na bandytów to we wspomnianą stronę...
"Czemu oni na mnie biegną? O___o" Zimna krew... Zachowaj zimną krew..."
Chwilę stoję i puszczam się biegiem za szermierzem, krzycząc lekko desperacko:
-Czekajcie! o___O

Biegniesz aż zauważasz Linę obłupioną skarbami i jej szermierza. Za tobą nadal szarżuje banda bandytów.
Czarodziejka na "wasz" widok zrobiła zezłoszczoną minę.
Po chwili słychać było jak Lina wymawia inkantacje zaklęcia:
"Tyś, który ciemniejszy od zmroku;
Tyś, który w karmazyn przybrany bardziej niźli krew płynąca;
Tyś, który pogrzebion w czasie mijającym; W Twym imieniu, o Wielki;
Oddaję się ciemności; By tym głupcom, co grodzą mi drogę,
Razem zgubę przynieść i nikt nie będzie w stanie jej uniknąć! Dragon Slave!

Widzisz jak karmazynowe światło wydobywa się z rąk dziewczyny i leci w twoją stronę, a towarzysz dziewczyny biega w kółko i mocno sie drze.

Co robisz??

Patrząc z przerażeniem na zbliżające się światło, próbuję jego uniknąć... Czytaj. skok w bok i modlitwa o przeżycie @___@""

Karmazynowe światło świsnęło ci koło głowy i poleciało w bandytów.
Lecz to było zaklęcie o wiele potężniejsze od fireball!
Strumień światła doleciał do bandziorów po czym rozbił się na niesłychanie dużej powierzchni. Nic nie widzisz oprócz krwistoczerwonego światła, które niszczyło wszystko wokół ciebie. Czujesz nieprzyjemne uczucie, jakby twoje ciało nie wytrzymywało nacisku destrukcyjnej mocy.
Jednak jakimś dziwnym cudem znalazłeś się w powietrzu na rękach dziwnego faceta wyglądającego jak kapłan.
Lina: "Xellos!!! Co ty wyprawiasz?! Jak śmiesz ratować opryszków?!
Xellos: To tajemnica ^_^
Lina: Kyaaa!!! Ten znów to samo!!
Szermierz: Ale o co chodzi?
BUM! Facet dostał pięścią w głowę od dziewczyny.
Xellos: Czy ty jesteś Remon z rodu Aylomein?
Co robisz?

- T-tak... To ja... Czy świat już zwariował? O___o"
Przełknąłem ślinę i rozejrzałem się wkoło ze zdumieniem.

Xellos: Jestem Xellos, tajemniczy kapłan
Lina: Nie taki tajemniczy odkąd sypnęło się, że jesteś potężnym mazoku na usługach Nadbestii Zellas Metallium.
Xellos: Lina możesz być bardziej dyskretna...
Lina: Mniejsza z tym, Jak ci wiadomo jestem sławną na całym świecie Liną Inverse, a ten blondi koło mnie to mój przydupas Gourry Gabriev.
Gourry: ...
Lina: Sorry za tego Dragon Slave, ale troszeczkę mnie poniosło... hehe...
Gourry: TROSZECZKĘ???!!!
Xellos: Czy zechcesz pójść ze mną do Zefielii, by poznać historię swoich przodków...?
Co robisz?

Spoglądam na Xellosa z zaskoczeniem, a zarazem tlącą się nadzieją:
- O-oczywiście... Dlatego też wyruszyłem w tę podróż, by... By poznać prawdę...
Gorączkowo zacząłem myśleć o przebiegu całej sytuacji, nie wiedząc co o niej właściwie myśleć...
Zrodziła się w mojej głowie podejrzenie, że to wszystko zbyt piękne by było prawdziwe...
"Niech mnie ktoś uszczypnie... To tylko sen! To nie dzieje się naprawdę!"

Lina: A sobie idźcie! Ja w tamte rejony nie mam zamiaru się wybrać. Nie chcę spotkać z siostrą!!
Xellos: Lina, w tobie jedyna nadzieja. Musisz zaprowadzić go Zefelii! Ja niestety nie mogę, gdyż mam dużo spraw w tym czasie do załatwienia...
Lina: Zapomnij! To będzie ostatnia rzecz w moim życiu jaką zrobię! Nie wplączę się w jedną z twoich intryg!
Xellos: Skoro tak, to bardzo bogaty magnat będzie zmuszony zapłacić te 100 000 sztuk złota komuś innemu....
Lina: 100 000 patyków!?
Xellos: Zgadza się ^_^
Lina: Ruszać się! Następny przystanek: Królestwo Zefelii!!!
Co robisz?

Dyskretnie zwracam się do Xellosa:
- A więc to prawda? Moja rodzina *naprawdę* ma szlacheckie pochodzenie?
Chwilę spoglądam na Linę i towarzystwo pod nami:
- 100 000 sztuk złota? Napewno tyle posiadam? - znowuż cicho zwracam się do Xela.

Xel: Może ty nie, ale twój wujek tak!
Lina: Brzmi ciekawie....
Nim się obejrzałeś, dziwnego kapłana już nie było.
Lina: Ten znów! Odchodzi od towarzystwa w angielskim stylu!!
Lina: NO zbieramy się! Czeka nas długa droga! Wziąłeś wszystko co potrzebne? Już nie będziemy się wracać!
Co robisz?

- Najważniejsze rzeczy mam przy sobie, ale w karawanie miałem kilka drobiazgów których raczej już nie odnajdę... - westchnąłem.
- Możemy iść, tak przynajmniej myślę.

Lina: No to w drogę!

Po długiej i wyczerpującej całodziennej wędrówce zawitaliście do przydrożnej karczmy. Zasiedliście przy stoliku...
Lina: Kelner! Kelner!!! Tu!! Tutaj!!! No chodźże!!
Kelner: Słucham niecierpliwa damo.
Lina: No wiec poproszę 5 zestawów A i może ze trzy zestawy B, a na deser może... wszystko co macie w menu!
Kelner: .... eeeee..... a co dla panów?
Gourry: Dla mnie to samo!
Kelner z wybałuszonymi oczami: a co dal miłościwego panicza...
Co robisz?

- Ja poproszę gulasz... - powiedziałem sam mając nie lepszy wyraz twarzy co kelner - Wy macie to wszystko zamiar zjeść dzisiaj? - spytałem się Liny.

Lina: No jasne, że tak ^^
Kelner przyniósł żarełko. Lina i Gourry rzucili się na jedzenie jak zwierzęta.
Po zjedzonych masach jedzenia Gourry i Lina byli szersi niż wyżsi XD
Lina: No to teraz do wyrka ..... Idziesz?
Co robisz?

Przez długą chwilę patrzę na tą dwójkę z nieokreślonym wyrazem twarzy xD
- Jasne, trzebaby sobie wynająć jakiś pokoik... - wstaję od stołu i ruszam z nimi.
Po drodze zastanawiam się, gdzie kończą się granice ludzkiej pojemności...

*************
Phef... Dawno mnie tu nie było... Nie ma co marnować więcej Twojego talentu na testowanie, w szczególności, że jesteś testowany przez lenia ponad leniami xP
A więc.... Na podstawie tego co przez te 2 skromniutkie strony doświadczyłem, oraz na prawach jakie mi (chyba Oo") dano, jako GM oświadczam, że...
Jesteś naszym kolejnym forumowym GMem Jeśli ktoś ma coś przeciw temu... Wystąp!
~~~
Podoba mi się utrzymywany przez Ciebie humor, tak 3maj xD
Z chęcią kontynuuję grę u Ciebie, jeśli nie masz nic przeciwko x]

__________________________________________________
Yatta!! [skacze z radości] .... nie mogę w to uwierzyć 0.O.....
Wielkie dzięki za testowanie mnie i za miłą grę
Z miłą chęcią będę kontynuował grę
___________________________________________________
Lina skręca do pokoju z numerem 26... zaraz za nią podąża Gourry...
Lina: Gourry! Co ci odbiło! To mój pokój! Wynocha!! [ bum!]... Szermierz dostaje szmacianym kapciem w głowę!
Gourry: Lina znów jest dla mnie oschła... Tylko chciałem zobaczyć czy nie czyha ktoś w jej pokoju...
Szermierz ze spuszczona głową podąża do swojego pokoju...
Gourry: Co tak stoisz? Idź już spać! Jutro czeka cię kolejny męczący dzień z Liną....
Lina: WSZYSTKO SŁYSZAŁAM!!!
Co robisz???

No to kontynuujmy
_____________________________________________________
Obdarzam współczującym spojrzeniem Gourriego i udaję się do swojego pokoju. Po drodze rozmyślam nad tym wszystkim co się wydarzyło.

Następnego ranka wszyscy już na ciebie czekali na dole przy stole.
Lina: No najwyższy czas! Zamawiamy jedzonko i idziemy dalej. Droga przed nami jeszcze długa....
Gourry: O tak!
Lina i Gourry zamówili to co zawsze, czyli całą górę żarła
Lina: A co ty zamawiasz?? Zamawiaj co chcesz... ja stawiam. Powiedzmy, że będzie to mała rekompensata za to co cie wczoraj spotkało
Gourry: Lina! Nie poznaję cię!!
Lina: Wiesz Gourry... ludzie się zmieniają.
Gourry: W twoim przypadku to nie możliwe.[ burknął pod nosem]
Lina: Co tam MAMROCZESZ??
Gourry: NIE... nic...
Co robisz??

- No cóż, jestem ciekaw czy mają tu jakieś *dobre* wino - kładę nakład na słowo "dobre", chcąc podkreślić, że nie chcę byle jakiego trunku, a czegoś drogiego

Lina: No to sobie zamawiaj..... no...bo....
Gourry: Jeszcze jesteś nieletnia!
[bum] Lina: Nie musiałeś tego mówić na głos!
Co robisz??

Spoglądam na Linę próbując powstrzymać śmiech...
"Cóż za ironia losu, zostałbym zabity przez nieletnią czarodziejkę!"
- Jak tak na ciebie patrzę to faktycznie jesteś niedojrzała - zwracam się z głupim uśmiechem do Liny...
- Cóż zatem młoda pani... - zaśmiewam się z lekkim przekąsem - Zamówię, a ty zapłacisz, tak?

Lina: Ależ oczywiście (i tak mi się zwróci )
Gourry: No to ja też!
Lina: Słucham?! Płać za siebie, darmozjadzie!
Gourry: Kto? Ja! Cały czas latam za tobą, ochraniam ciebie i co dostaje?!
Lina: Już dobra, dobra... nie nakręcaj się!
Gourry: Widzę, że jestem obrażany! Wychodzę!
Lina: Proszę bardzo! Szerokiej drogi!
(Gourry wychodzi z lokalu ze spuszczoną głową)
Lina: Ale mnie zdenerwował! Płacić za niego... Bezczelny!
- no więc co zamawiasz?
Co robisz?

Spoglądam się za Gourrym współczującym wzrokiem, potem lekko niespokojnie zerkam na Linę:
- Jak już wspominałem, jakiś dobry rocznik, oraz może... - chwilę się namyślam - Może pieczeń do tego...